Wszyscy nas ostrzegali, że wybierając się do krainy ochry musimy założyć jakieś mocne buty, które dobrze ochronią nogi przed zabarwieniem na wszystkie odcienie żółci, różu i pomarańczy. Nie miałyśmy ze sobą takiego obuwia i uznałyśmy, że i tak łatwiej jest umyć sandały i nogi. Wyruszyłyśmy na wędrówkę najkrótszym z trzech dostępnych szlaków, gdyż zostało już niewiele czasu do zachodu słońca.
Oprócz nas włóczyło się tam jeszcze kilka osób, także mogłyśmy bez problemu rozkoszować się wspaniałymi widokami, ciszą i spokojem.
Po powrocie na parking okazało się, że nie ma tam żywej duszy i mogłyśmy spokojnie odjechać. Widocznie nikomu nie opłacało się siedzieć cały dzień, żeby zainkasować opłatę od kilku zabłąkanych turystów.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a nam burczało w brzuchach i wyruszyłyśmy w drogę powrotną do Puyricard. Czekało nas jeszcze tego wieczoru wielkie szorowanie :-)
Luberon o zachodzie słońca
No comments:
Post a Comment