Tuesday, January 13, 2015

Abbaye Notre-Dame de Senanque, czyli Trzecia Siostra Prowansji

Jakiś czas temu pisałam o opactwach cysterskich, Le Thoronet i Silvacane.  Dzisiaj chciałabym się podzielić wrażeniami z wizyty w ostatniej  z "Trzech Sióstr Prowansji", Senanque.  Jest to najstarszy (1148 r.) i jednocześnie  jedyny wśród nich klasztor, w którym nadal mieszkają i pracują mnisi.  Jest ich .... ośmiu i są różnej narodowości.  Starą część klasztoru oraz kościół można zwiedzać z przewodnikiem.  Za skromną opłatą można też spędzić w klasztorze kilka dni na kontemplacji. Informacje dla zainteresowanych znajdują się na stronie http://www.abbayedesenanque.com/PBCPPlayer.asp?ID=526952 . 

Mnisi żyją z uprawy lawendy, pszczelarstwa oraz ze sklepiku z pamiątkami, wśród których są zarówno kupowane na zewnątrz jak i produkowane w klasztorze wyroby: miód, książki, krzyżyki z drzewa oliwnego, woreczki z suszoną lawendą, lawendowe kosmetyki i mnóstwo innych przedmiotów.  Senanque jest pięknie położony w dolinie i otoczony niewysokimi górami. Wygląda niezwykle malowniczo o każdej porze roku, ale najwięcej uroku ma w okresie kwitnienia lawendy, czyli od końca czerwca do mniej więcej drugiej połowy lipca.
Teraz postanowiłam zrobić trochę zamieszania. W związku z tym, że moja ostatnia, trzecia wizyta w Senanque miała miejsce w październiku, po lawendowym kwieciu nie było już śladu.  Dlatego postanowiłam pokazać tu także zdjęcia sprzed kilku lat, zrobionych na początku lipca.  Kiedy byłam w Senanque pierwszy raz około dziesięciu lat temu był kwiecień i krzewy lawendy nie tylko jeszcze nie kwitły, ale były bardzo małe.  Za drugim razem byłam w Prowansji tylko 2 dni i miałam niewiele czasu na zwiedzanie, ale klasztor był miejscem, które znalazło się na mojej liście priorytetowej i połowicznie udało mi się zrealizować marzenie ujrzenia Senanque w otoczeniu kwitnących pól lawendy.  Zapewniam Was, że jest to widok zapierający dech w piersiach.  Muszę jednocześnie ostrzec, że co kilka lat zamiast lawendy sieje się zboże, żeby poprawić jakość gleby.  Dlatego jest szansa, że po pokonaniu tych wszystkich kilometrów dzielących Polskę od Prowansji i dotarciu do Senanque pomimo różnych przeciwności losu, zamiast fioletowych krzewów zobaczymy falujący łan zboża ... . Właśnie coś takiego spotkało mnie i moją rodzinę w 2009 roku.
Wtedy jednak piękno samego klasztoru i panująca tam atmosfera absolutnego spokoju przynajmniej w części łagodzą nasze rozczarowanie.

Widok na klasztor i pola lawendy z drogi prowadzącej do Senanque
(październik 2014)


Lipiec 2009





 Wspomniany łan zboża przed samym klasztorem w lipcu 2009


Lawenda w październiku 2014


Senanque na początku lipca 2009


Widok na zabudowania klasztorne  od strony  ogrodu i warzywnika







Kościół przyklasztorny (wstęp wolny)


W jesiennej szacie



Kwitnący rozmaryn na dziedzińcu przed kościołem


Jesienne owoce (czy ktoś wie co to za drzewo?!)


Mnisi pozwalają na zwiedzanie najstarszej, dwunastowiecznej części klasztoru  wyłącznie z przewodnikiem (przewodnik jest francuskojęzyczny).  Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 7,50 euro. Miejsce jest tak nastrojowe, że naprawdę warto skorzystać z tej krótkiej wyprawy w przeszłość.  
Pierwszym przystankiem, do którego prowadzi przewodnik jest dormitorium, piękne, wyjątkowo wysokie pomieszczenie, pozbawione jakiegokolwiek ogrzewania, w którym na siennikach spało kiedyś 30 mnichów.  Jego akustyczność zniechęcała do prowadzenia rozmów. Mnichów bowiem obowiązywało milczenie. Dormitorium jest bezpośrednie połączone z kościołem. Rozetowe okno, które widać na zdjęciu zostało dodane później, niezgodnie z oryginalnym projektem, i osłabiło konstrukcję budynku, co przyczyniło się do dużych zniszczeń podczas trzęsienia ziemi na początku XX wieku.


Dwunastowieczne krużganki


Dzwonnica





Jedynym ogrzewanym pomieszczeniem była sala przeznaczona do przepisywania manuskryptów. Piec był potrzebny do podgrzewania atramentu, a przy okazji niektórzy mieszkańcy mogli ogrzać swoje przemarznięte kości.



Kapitularz był natomiast jedynym pomieszczeniem, w którym mnichom wolno było rozmawiać.  Czytano tam księgi, dyskutowano na temat najważniejszych dla klasztoru spraw, podejmowano istotne decyzje i wybierano opatów. 



Naprzeciw wejścia do kapitularzu, na kolumnie, znajduje się rzeźba przedstawiająca szatana.  Podczas prowadzonych dyskusji opat zawsze patrzył na ten wizerunek złego, aby pamiętać, że diabeł nie śpi i należy nieustannie uważać,  żeby nie miał wpływu na nasze działania i podejmowane decyzje.


Okno rozetowe w kościele



Skromny kościół ma dość surowy lecz sprzyjający modlitwie charakter.



Zwiedzanie zakończyłyśmy w księgarni - ładnym sklepiku oferującym estetyczne pamiątki. Każda z nas znalazła tam coś ciekawego dla siebie i dodatkowo zasiliłyśmy mnisią kasę.

Woreczki z suszoną lawendą (zapachu lawendy nie lubią mole ani inne owady)




No comments:

Post a Comment