Abbaye de Silvacane, czyli jeden z klasztorów pocysterskich w Prowansji nazywanych "trzema siostrami", wygląda jak, nie tyle młodsza, co mniejsza siostra Le Thoronet, o którym pisałam wcześniej. Niektóre części klasztoru są wręcz identyczne i panuje tam taka sama atmosfera spokoju i zadumy. Cudowne miejsce dla tych wszystkich, którzy chcą odpocząć od zgiełku i pośpiechu codziennego życia i porozmyślać w ciszy, w otoczeniu dwunastowiecznych murów. Wnętrza są przepięknie oświetlone naturalnym światłem wpadającym przez liczne okna.
Silvacane jest obecnie całkowicie świeckim miejscem. Są tam organizowane wystawy i koncerty, a nawet wystawne kolacje przy świecach, oczywiście na specjalne zamówienie. Na co dzień klasztor można zwiedzać kupując bilet wstępu za 7,50 euro. Abbaye de Silvacane znajduje się w pobliżu miejscowości La Roque-d'Antheron w departamencie Bouches-du-Rhone.
Opuszczając Silvacane wiedziałyśmy, że na pewno pojedziemy również zobaczyć "trzecią siostrę", czyli Abbaye de Senanque. Ania wypytała pracowników muzealnego sklepiku o możliwości zwiedzenia klasztoru z przewodnikiem, gdyż w Senanque nadal mieszkają mnisi i nie można się tam poruszać swobodnie na własną rękę. Tego dnia było już zdecydowanie za późno na wycieczkę do Senanque, ale pozostało dość czasu na zwiedzanie okolicy.
Po drodze do Cucuron, miasteczka poleconego nam przez znajomą osobę, zatrzymałyśmy się na zakupy. Przy drodze zobaczyłyśmy wielką stodołę, w której znajdował się sklep warzywny. Kupiłyśmy pomidory i owoce na kolację, obejrzałyśmy książki kucharskie i domowe przetwory i wyruszyłyśmy do celu.
Po przyjeździe do Cucuron zaparkowałyśmy samochód na niewielkim parkingu położonym wzdłuż stawu otoczonego moimi ukochanymi platanami.
Żółte liście w wodzie nie pozostawiają wątpliwości co do pory roku, pomimo tego, ze słonko mocno grzało...
Po zaparkowaniu musiałyśmy się upewnić, czy parking jest płatny. Informacja umieszczona na tablicy nie była dla nas do końca jasna. Mówiła o jakimś dysku, ale nie wiedziałyśmy o co chodzi. Zgodnie z zasadą koniec języka za przewodnika Ania zaczepiła przechodzącego obok mieszkańca Cucuron i dzięki temu dowiedziałyśmy się bardzo pożytecznych rzeczy. Okazało się, ze w pobliskim sklepie Spar trzeba kupić za 2 euro śmieszny papierowy zegar, ustawić na nim godzinę rozpoczęcia parkowania i zostawić za szybą samochodu.
"Disque de stationnement"
Dysk pozwala na godzinne parkowanie bez dodatkowych opłat w tzw. niebieskiej strefie (miejsca parkingowe oznakowane niebieskim kolorem) i co najciekawsze, jest ważny również w innych miejscowościach regionu Luberon. Francuz zapytany o to co zrobić po upływie godziny odpowiedział: wrócić i przestawić czas na zegarze ..... .
Większość cudzoziemców nie ma pojęcia o dysku, dzięki czemu zyskałyśmy pewną przewagę nad innymi turystami i parkowanie w wielu miejscach było dla nas łatwiejsze (i tańsze). W większości przypadków godzina wystarczała nam na spacer po urokliwych, małych miasteczkach.
Po tej długiej dygresji wracam na krótko do Cucuron. Jest to śliczna miejscowość z wąskimi uliczkami wijącymi się w górę i w dół. Moją uwagę przyciągnęły urocze skrzynki na listy, czarujące okienka i rośliny w doniczkach.
Po długim spacerze po Cucuron byłyśmy dość zmęczone i pojechałyśmy prosto do naszego mieszkanka na pyszną kolację, którą same przygotowałyśmy.
No comments:
Post a Comment